15.10.2010

No i nie ma

No i nie będzie zdjęć. Nie będzie filmu. Laptop, który z niewyjaśnionych przyczyn przestał działać podczas naszego pierwszego pobytu w Rishikesh, a po powrocie oddaliśmy go na gwarancję... już nie wrócił. Okazało się, że serwis nie jest w stanie go naprawić, a danych z dysku nie możemy odzyskać. I niby dostaliśmy nowy laptop. Tamten już był poobcierany, porysowany - po przejściach w podróży. Ten jest nowy, lśniący, gładki i lepszy. Ale co z tego? Co nam po tym? Skoro nikt nie zobaczy naszych zdjęć. Nikt nie zobaczy najgorszego hotelu w jakim kiedykolwiek spaliśmy (Amritsar), nikt nie zobaczy zdjęć kolorowych ludzi tańczących na granicy indyjsko-pakistańskiej, cudownych zdjęć Varanasi, które zrobiliśmy ostatniego dnia pobytu w tym mieście. Masy cudownych potraw, którym z pasją robiliśmy zdjęcia. I tylu świetnych ujęć, których nigdzie nie pokazaliśmy. Rządki cytryn na butelkach, uśmiechnięta tybetanka w Mcleod Ganj, Kasia rozłupująca kokosa na balkonie naszego hotelu w Rishikesh. Ludzie, uśmiechy, miejsca. I tak wirują zdjęcia po głowie, których ani my, ani nikt inny już nie zobaczy. I filmy. Filmy od początku naszej drogi, z Polski, aż do końca Iranu. Nagranie, jak Kasia przygotowuje po turecku herbatę na półce TIR-a, którym jechaliśmy przez 3 dni z Ekremem. Z Kazbegi, jak spacerujemy pośród majestatycznych, pięknych gór, przechodzimy przez strumyki krystalicznie czystej wody. Z Armenii, cudownego czasu z rodziną Tatevik, z Iranu... trudno nawet wyrazić w słowach jak cholernie jest nam przykro...
Strasznie dużo pecha sprzętowego mieliśmy podczas tego wyjazdu. Najpierw nasz mały aparacik kompaktowy, którym kręciliśmy filmy wypadł z wysokości kabiny ciężarówki na beton. Później, gdy udało nam się z pomocą Nany kupić drugi w Tbilisi, zapomnieliśmy go zabrać z Tabriz. Laptop przestał działać w Rishikesh, a później żeby gorzej już być nie mogło skradziono nam aparat ze zdjęciami w pociągu z Varanasi do Delhi... tyle pecha podczas jednego wyjadzu, nie mieliśmy jeszcze nigdy. Ale co możemy teraz zrobić? Pozostaje nam jedynie się z tym pogodzić. Tyle dobrze, że zdjęcia z pierwszego miesiąca podróży (od POlski do Delhi włącznie) wrzuciliśmy na picasę będąc w Indiach. No i kilkadziesiąt zdjęć, które zamieściliśmy w trakcie podróży na blogu. Chociaż tyle...

A za nami dwa dni Watch Docs, festiwalu filmowego poruszającego temat praw człowieka. Wczoraj sporo na temat wschodu, tego bardzo blisko nas - Rosji i Białorusi. Wszyscy jesteśmy świadomi tego, że istnieje konflikt rosyjsko-czeczeński, każdy przynajmniej słyszał o atakach terrorystycznych w Rosji. Każdy też wie jak wygląda sytuacja polityczna na Białorusi. Jednak gdy zlepi się te wszystkie obrazki w jedność i stworzy film dokumentalny, powstaje naprawdę wstrząsający obraz tego, jak zupełnie inne i ciężkie życie odbywa się zaledwie kilkaset kilometrów od nas...
Dzisiejszy dzień festiwalowy skupiał się wokół problemu izraelsko-palestyńskiego. Obrazy wizualnie już nie tak wstrząsające, ale równie interesujące. Przed nami jeszcze dwa festiwalowe dni. Polecamy, gdyż jest to ogólnopolski festiwal objazdowy.

A w tle tymczasem realizujemy nasz pomysł, którego przed wyjazdem jakoś nie udało nam się wcielić w życie, ale udaje się teraz. Jesteśmy w trakcie freegańskiego miesiąca. I... chyba dobrze nam idzie :). Wkrótce postaramy się też uporządkować i podsumować nasz ślubny, indyjski wyjazd. Skoro już wiemy na czym stoimy. Skoro już wiemy, że sporej części zdjęć, niestety, nie będzie.

2 komentarze:

  1. A próbowaliście w innych serwisach? Różnie to bywa z odzyskiwaniem danych. Jeden informatyk powie, że nie da rady, a drugi może chociaż część danych odzyskać...

    OdpowiedzUsuń
  2. To co doświadczyliście oboje i to co wspólnie przeżyliście nikt Wam nie odbierze. Żadne zdjęcie nie są do tego potrzebne. To wszystko jest w Waszych głowach, w Was samych. A zdjęcia? To nic prostszego jak pojechać tam jeszcze raz. Przekonaliśmy się wszyscy razem. Pokazaliście nam w jaki sposób podróżować. Ja wiem , nie powtórzą się te sytuacje, ci ludzie, ale będą inni.
    Życzymy Wam jeszcze wielu zdjęć, tych, których jeszcze nie ma.
    Mama i Tata.

    OdpowiedzUsuń