28.06.2012

Na chwilę luźniej

Po konkretnym tygodniu na początku czerwca, w ciągu którego miałem 64h pracy:) (Kasia 45), zrobiło się trochę luźniej w hotelu więc trochę złapaliśmy oddech.
W jeden z ostatnich wolnych dni wybraliśmy się - znowu... ;) - do Inverness, tym razem głównie w poszukiwaniu butów. Przy okazji pospacerowaliśmy sobie po mieście, kupiliśmy kilka budyni w polskim sklepie i tak spacerując... stwierdziliśmy, że chętnie weszlibyśmy do jakiejś restauracji na indyjskie jedzenie. Jest ich pare w Inverness, więc wybraliśmy taką, której menu brzmiało zachęcająco... ależ błąd:D. Restauracja była zupełnie pusta, kelnerka z polskimi korzeniami sprawiała wrażenie przerażonej, a jedzenie było... bez smaku. Dhall przypominał zupę zagęszczoną zupę z kostki rosołowej z soczewicą, a okra, która wyglądała świetnie smakowała jak woda. Trochę się zawiedliśmy, ale oprócz prawie 20Ł zostawiliśmy też swoją opinię na temat jedzenia... ;) Zrekompensowaliśmy to sobie przed powrotem relaksując się w basenie, saunie i jacuzzi :).

IMG_3414

Siedząc sobie w tym jacuzzi, rozmawialiśmy, że fajnie byłoby się gdzieś wybrać razem z Orsi i Attim, którzy są chyba najfajniejszymi ludźmi, z którymi pracujemy, ale że nigdy nie mamy razem dni wolnych. I proszę… dzień później sprawdzamy grafik na następny tydzień, a tam mamy wszyscy we czwórkę wolne popołudnie i cały kolejny dzień :D. Jak na zawołanie! Wybraliśmy się więc pod namiot do Glen Nevis (gdzie kręcono Braveheart!), Steall Falls konkretniej. I było świetnie! Musieliśmy przekroczyć rzekę ;), rozpalaliśmy ognisko chyba z godzinę… i kiedy wszyscy już zwątpili, że uda się coś zjeść Kasia pokazała co potrafi i ognisko zapłonęło, a na ruszt poszło mięso razem z naszymi wege kiełbaskami i wege stekami!:D

IMG_0845 IMG_0865 IMG_0868
IMG_0878 IMG_0889 IMG_0893

Kolejnego dnia mieliśmy w planach wspinaczkę na najwyższy szczyt w Wielkie Brytanii – Ben Nevis. Po rozmowach do później nocy, wstaliśmy o 6.00 rano i… musieliśmy znowu przekroczyć rzekę ;). Wróciliśmy na parking, wskoczyliśmy do auta i podjechaliśmy do miejsca, z którego zaczęliśmy się wspinać. Ależ było ciężko do połowy drogi! :D. Na szczęście mieliśmy ze sobą kanapki dla Scooby Doo! Za połową weszliśmy we mgłę i chmury I nie było już za dużo widać… na szczęście przed szczytem trochę się rozpogodziło i mogliśmy zobaczyć widok z góry… na szczęście przede wszystkim dla Attilli, który wchodził na Ben Nevis piąty raz i liczył, że w końcu zobaczy coś więcej niż białą ścianę mgły i chmur… udało się!:) Mogliśmy więc popatrzeć na świat z góry, stojąc na śniegu, który leżał już nieopodal szczytu, na przełomie czerwca i lipca ;). Gdy schodziliśmy rozpogodziło się jeszcze bardziej, więc otoczyły nas piękne widoki i zejście było bardzo przyjemne. Wyszło nawet słońce, więc spaliliśmy sobie wszyscy ryjki:D. Wejście i zejście zajęło nam niecałe 8h, ale po drodze w dół zrobiliśmy sobie jeszcze przerwę, w trakcie której większości z nas przydrzemało się kilkanaście minut:).  Niewyspani, zmęczeni i o ciężkich nogach wróciliśmy do domu;).

IMG_0905 IMG_0922 IMG_0917IMG_0926 IMG_0924 IMG_0932IMG_0940 IMG_0948 IMG_0951

Dobrze czasem odpocząć od pracy w hotelu... ;).

IMG_3428

2 komentarze:

  1. miał być Ben Nevis, póxniej Snowdon, ale na chwilę obecną chyba zadowolę się Bieszczadami. Enjoy your mountains!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite są te zdjęcia na śniegu w środku lata :) Wszystkie widoki na zdjęciach są takie inne niż polskie krajobrazy. Cieszę się, że możecie zwiedzać okolicę. Pozdrawiamy Was serdecznie z Trzebnicy.

    OdpowiedzUsuń