Zaczelo sie w Tabriz 31.08
Pierwszy stop.... i odrazu lekka irytacja... kierowca mimo potwierdzenia ze zawiezie nas do Maku bez pieniedzy zaczał w połowie drogi troche dziwnie sie dziwic ' no many?, no many no Maku!'
Ok wysiedlismy :) ale że Iran to Iran nie stalismy długo... po chwiluni zatrzymał sie Tir TURECKI :D
Do granicy zostalo 200 km wiec myslelismy ze mykniemy to szybko i juz bedziemy w Turcji. Ale gdzie tam... kierowca najpierw musial zrobic sobie jeden postoj na czaj i zakup cukru i daktyli, ledwo ruszylismy zatrzymal sie znow by zakupic nam obiad :D hihi to bylo mile ale spedzielismy na tym postoju jakies 4 godziny...
W kazdym badz razie granice przekroczylismy o 5 rano 1 wrzesnia... co zmusiło nas do zakupu nowych wiz... to nic... :0
na granicy po stronie Tureckiej Przemo wymienił u pana 'czeńcz many' 10 dolarów na 10,5 tureckiego lira i chleb :D po takiej długiej długiej przerwie w koncu zatrzymał sie nam Irański Tir jadący do Ordu nad morzem czarnym. Od razu wpadlismy na genialny pomysł pojechania z panem nad morze skorzystania z wody i wybrzezem do Istanbulu.
Na drodze jeszcze przed Erzurum mielismy niestety obowiazkowe postoje organizowane raz przez Jandarma raz przez Polis. Razem z wyciaganiem naszych plecakow i sprawdzaniem dokumentow. Nawet jeden jandarma probawal do nas swojego angielskiego mówiac ze musimy wysiasc bo za 25 km jest erzurum... i tamtedy prosto do Istanbulu a nie przez Ordu. no cóz.. gdyby tylko nasz kierowca nie był irańczykiem...
nic to.. Pan sie troszke bal tych wszystkich kontroli... i my tez nie chcielismy robic mu problemow wiec wysadzil nas przed Erzurum .. [na stacji na której w drodze do Iranu spedzilismy ponad 2 godziny z okazji zapsucia się naszego autobusu :D]
Stamtad jednym stopem dostalismy sie do centrum... i w centrum wyciagnelismy nasz prawie bilbord z napisem ISTANBUL
Budzil on u miejscowych lekkie napady smiechu i niektorzy probowali nam wytlumaczyc ze dzis juz zaden otobus do istanbulu nie jedzie, ba, ze stad zaden otobus do istanbulu nie jedzie... ze my najpierw do ankary a potem do istanbuu otobusem... -otoStopem? zaden otobus.. i w koło Macieju jak w Iranie....
W koncu po wcale nie dluzszej chwili zatrzymal sie Tir.
Przemo poszedł dowiadywac sie gdzie panowie zmierzają [tak tak było ich 2 w kabinie, a to nie tir tylko cos na wzór Stara :D]
Gdy się okazalo ze jadą do Ankary postanowilismy skorzystac z okazji i przejechac z nimi te 800 km. Gdy taszczylismy nasze plecaki w strone kamiona podbiegl do niego jakis łapacz..
I tak to własnie jechalismy 5 kamionem w strone Ankary :D
Na szczescie łapacz jak na łapacza przystało wysiadł po jakichs 30 km... [do domu z pracy wracał] i zostalo nas juz 4 :))
Jechalismy w dosc karkolomnych pozycjach zwazajac na to ze kamion ten wiele miejsca nieposiadal. a gdy konczyla sie droga... i trzeba bylo jechac bezdrozami... jeden z kierowcow z przerazeniem budzil spiacego drugiego kierowce by ten kierowal bo gdy niema asfaltu pasow i jest tylko ziemia on nieczul sie zbyt pewnie... takim troche standardem dla nas juz ze kierowca czestuje sniadaniem jezeli robi :D tak ze i tym razem zostalismy poczestowani jajecznica... :D panowie nawet się ucieszyli że my niejemy miesa bo wiecej kielbasy dla nich:))
Gdy dotarlismy juz w okolice Ankary tam paroma stopami przedostalismy się do bramek w kierunku Istanbulu.
I!.
Nawet niezdazylismy ściiągnąc naszych plecaków, gdy zatrzymał się samochód. 2 męzczyzn jadacych wlasnie do istanbulu.
I jechalismy... jeden z panow mowil tylko troszeczke po angielsku ale i tak komunikacja wychodzila nam dobrze :)
o 19:00 2. wrzesnia bylismy juz w Istanbule lecz nadal w Azji...
Kierowca który zatrzymał się dla nas pod Ankarą był niesamowity.... juz sam fakt ze sie zatrzymal bez zadnej istotniejszej informacji z naszej strony... ale .. gdy dojechalismy do Istanbulu ... pierwsza rzecz jaka nas tam zastala to obiad . :) z razji ramadanu panowie niejedli caly dzien wiec byli baardzo glodni... zjedlismy zatem obiad w restauracji i zostalismy zawiezieni w najbardziej widokowy punkt Azjatyckiego Istanbulu na Istanbul Europejski... widok niesamowity :D
pożniej pozwiedzalismy jeszcze inne ładne miejsca jakie są do zobaczenia po tej drugiej stronie Bosforu... i zostalismy zabrani do domu tego pana na noc...:)
tam prysznic i spać ... a rano mial pan nas zawiezc na autostrade do Granicy... ale! 'Autostop mejbi problem' i zawiozł nas do granicy z Grecją (200km) po drodze kupując nam śniadanie... sam nie jadl bo przeciez ramadan....
niesamowity czlowiek... a ile jemu radosci sprawilo to ze mogl nam to wszystko zrobic :D
i w taki oto sposób pokonalismy całą Turcję wydając 10 dolarów. [2 wody serek i jakies ciasteczka]
Na granicy z Grecją mielismy maly problem... bo granicy piechotą nie da rady.... celnik polecił nam autostop:D
takze słuchając się celnikowej rady znalezlismy jakichs niemieckojezycznych grekow co by nas przewiezli.... i heja!:D
Mielismy mały planik by dojechac do Salonik i wybrzezem zwiedzic całą Grecję ... ale przed salonikami nasze plany zostały gwałtownie zmienione bo zatrzymal się kamion jadący do Aten.. i jak tu nie skorzystac z okazji a Saloniki zobaczymy w drodze powrotnej.. :) (no chyba, ze uda zrealizowac sie nasz ambitny plan dostania sie do Wloch na łódko-stopa:D).
Teraz jestesmy w Atenach... z kraju w którym dziwnie pisali pojechalismy do kraju w ktoorym dziwnie piszą ;p
Narazie szukamy hosta... jak dzis nic nie znajdziemy to moze plaża..... w koncu juz od tego roku tu w Grecji to legalne :D
i duzo duzo zeczy nas ciągle zaskakuje....
papier w łazienkach...
alkohol w sprzedazy...
rozebrane dziewczyny na ulicach miast...
i to że ja nie moge pozbyć się chustki z głowy :D
Cześć Kasiu.
OdpowiedzUsuńWiesz planujemy niedługo freeski we Włoszech to moze sie tam spotkamy ;-)
Bo widze ze macie jeszcze duzo nowych pomysłów i energii.
To co zabrac dla Ciebie narty czy snowbord??
Pozdrawiam DWS