29.09.2008

Zastopowani

Nie, nie zajeździliśmy się stopem na amen (w naszym przypadku to chyba niemożliwe) ;>, ale w końcu stopują nas obowiązki i trzeba będzie spróbować pożyć chwilę w jednym miejscu...
Podsumowując...
Spędziliśmy w podróży 73 dni i wydaliśmy w sumie ok. 2800 pln. Przez 11 tygodni byliśmy ze sobą 24h/dobę... i kochamy się jeszcze bardziej :) To najważniejsze. Przejechaliśmy przez 16 krajów robiąc w ten sposób ponad 15.000km. Spaliśmy u ludzi z HospitalityClub i CouchSurfing, w hotelach, w TIR-ach, w autobusach, u przypadkowych ludzi w domu, na chodniku przy autostradzie, w parku pomiędzy namiotami Irańczyków, w wywrotce, na plażach, w namiocie gdzie popadnie... wszędzie.
Poznaliśmy całą masę wspaniałych i niesamowitych ludzi, którzy - szczególnie w Iranie - niemal co chwilę zaskakiwali i zadziwiali nas co raz bardziej i bardziej...
I nie tylko ludzie nas zaskakiwali. Zaskakiwało nas wszystko co się wokół nas działo... rzeczy, które na co dzień się nie zdarzają nagle stawały się faktem całą serią, a czasem w ciągu dnia sypały się na nas całą lawiną... niesamowite sytuacje, wydarzenia i tak ciągle jedno za drugim, że chwilami przestawaliśmy nadążać...
Wyszło na to, że te wszystkie miejsca, które - w powszechnej opinii i mediach - zajmują pozycję „niebezpieczne” okazały się dużo bardziej bezpieczne niż chociażby Polska. A Iran to chyba najbezpieczniejszy kraj w jakim kiedykolwiek byliśmy... nigdzie nigdy nie czuliśmy się tak pewnie jak chodząc - nawet nocą - po wąskich bocznych ulicach, w żadne miejsce nie baliśmy się nigdy wejść, nigdy nie poczuliśmy się zagrożeni w jakikolwiek sposób... smutne więc, że ludzie którzy tak naprawdę niewiele wiedzą przyczepiają pewnym krajom takie niesprawiedliwe etykietki.
A Iran trochę zmienia podejście do życia, ludzi. Zmienił też trochę nas... spędziliśmy tam tylko miesiąc, ale i tak jakaś cząstka Iranu (niesamowitego Iranu!) będzie w nas żyć.
Spotkaliśmy kilka osób, o których na pewno nie zapomnimy.


Reza - dzięki niemu już od pierwszych chwil po przekroczeniu granicy mogliśmy cieszyć się Irańską gościnnością i życzliwością... osoba, która w środku nocy zabrała nas do siebie do domu, bo nie mogliśmy znaleźć otwartego hotelu. Później spędziliśmy razem kilka dni, poznaliśmy rodzinę...


Kierowca do Istambułu z Ankary :p -nie pamiętamy imienia... :( - zabrał nas z Ankary do Istambułu... zabrał na obiad, przenocował i na koniec kiedy miał podrzucić nas na wylotówkę stwierdził, że stop może nie iść nam za dobrze zabrał na Grecką granicę ponad 250km.


Pani Teresa z rodziną :) - polacy spotkani w Grecji na plaży, zabrali nas do siebie do domu i spędziliśmy z nimi 4 dni mimo, że w Koryncie planowaliśmy zostać tylko jedną noc, ale tak miło było, że...

Pozdrawiamy też wszystkich ludzi poznanych dzięki HC i CS, tych poznanych przez przypadek na ulicy i jakkolwiek inaczej...
No i przede wszystkim dziękujemy wszystkim kierowcom, bez których nie bylibyśmy nigdzie tam gdzie byliśmy...

3 komentarze:

  1. aż łzy radosci sie pojawiły na wspomnienie tych wszystkich niesamowitych ludzi spotkanych na naszej drodze, na wspomnienie wszystkich niesamowitych zdarzen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietne podsumowanie, bardzo milo sie czytalo :)

    /jarkensik

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę takiej wspaniałej podróży!!

    Mam nadzieje, że kiedyś też na taką sie wybiorę ;)

    Pozdraiwam

    OdpowiedzUsuń