jechaliśmy co prawda jakies 10 min dłużej, ale dzięki temu miałam okaję podziwać wspaniałe widoki.
Jechaliśmy przez wioskę, w której zdaje się jakby czas się zatrzymał. A my jak nieproszeni goście przejeżdzamy 80km/h zakłócając spokój i ciszę... rozganiając kury chodzące przy poboczu.
Zbliżając się się coraz bardziej do mojego miasteczka, mijaliśmy rosnący w oddali las, który mienił się feerią barw.
Kolory, których nie widzieliśmy ani pośród bałkańskich gór, ani na pustyni w Iranie, ani w buszu.
Tymbardziej na pustkowiach w Turcji. Ani w zielonej Grecji.
Kolory polskiej jesieni są wspaniałe... te wszystkie odcienie zółtego, pomarańczy, czerwieni... brązów... i zieleni. To wszystko razem tworzy naprawdę niezapomniane obrazy.
Przejeżdżając kolejne kilometry znaleźlismy sie posrodku pól, które wiosną zaczynają się zielenić, a póznym latem spalone słońcem stają się zółte. Teraz zaorane czekają na kolejną wiosnę by móc zacząć się zielenić. No a w oddali wciaz widac las.
0 komentarze:
Prześlij komentarz