A my tu ciągle jesteśmy, gdzieś na rozstaju dróg, szukając tej właściwej, tej dla nas.
Bardzo ostatnio koncertowo u nas. Pierwszy raz koniec zimy, a początek wiosny obfituje w taką ilość wrocławskich występów na żywo. Zwykle marzec i kwiecień były bardzo ciche koncertowo, czekało się na maj, wysyp juwenalii, różnego typu festiwali, a tym czasem w tym roku, bywamy średnio na dwóch koncertach tygodniowo. Nasze zdjęcia i relacje do obejrzenia są oczywiśćie na wrocławskiej sekcji alternatywnej - wsa.org.pl. W odpowiednich działach :). Generalnie szukać należy po nazwisku Maciakiewicz;););).
Na tej też stronie, znaleźć możecie zdjęcia z weekendowego Marszu (NIE) milczenia wobec przemocy zwierząt, na który wybieraliśmy się, ale.... normalnie, zaspaliśmy;). W ramach przypomnienia, zaczynał się o 13.30... no cóż, po prostu kochamy spać, a i trochę wyleciało nam to z głowy... powinniśmy się wstydzić. Wiemy ;). Ale to kolejne wydarzenie uświadamiające, żeby szanować zwierzęta. Że one również czują, żyją i boją się. A w dodatku są po prostu bezbronne.
Powinniśmy napisać co u nas, prawda? Ale u nas jak zwykle. Niby dużo się dzieje, ale o czym tutaj pisać? Dzieje się to wszystko przecież z dnia na dzień, czasem nawet mamy wrażenie, że zaniedbujemy tego bloga, bo nie piszemy na nim wystarczająco dużo... z drugiej strony nie pisząc, bo mamy wrażenie, że zanudzimy naszą codziennością... ;).
Kupiła mi Kasia czerwone spodnie! To jest niesamowite! W końcu, w moim rozmiarze ;). Spodnie, których szukałem dobre dwa lata... jeśli nie dłużej ;).
I chodzę w nich. Czwarty, czy piąty dzień. Szkoda wrzucić do prania, bo to przecież wymarzone spodnie :D. Smutno się rozstać ;). No i tak chodzę... zobaczymy ile dam radę przed praniem ;).
Sporo pysznego wege-gotowania, ale to przecież od zawsze:). Długie nocne rozmowy do rana, dużo nowej, niesamowitej muzyki w naszych uszach, miłości, bo więcej mamy dla siebie ostatnio czasu, trochę nowych książek przybyło do przeczytania na półce:).
Jedziemy jutro do Zgorzelca, później do Leipzig. Odwiedzić niesamowitych ludzi, za którymi zdążyliśmy się stęsknić:). Czas dla myśli, spokoju, bo złamane żebro na koncercie Farben Lehre lub KSU (ciężko stwierdzić:D), pozwoliło mi na miesiąc odpocząć od pracy... ;);):).
A Kasia wzięła teraz urlop, żeby się mną opiekować, skoro dalej jestem na zwolnieniu, z powodu żebra... ;).
A do tego wszystkiego, jeszcze idzie wiosna... zaczęliśmy już piknikowanie, leżenie na trawie;). Jeszcze musimy przytargać z powrotem hamaki do Wrocławia i będzie wiosna w pełni;).
Przyjemny ostatnio czas. Mimo, że jesteśmy na rozdrożu...;). Szczęście czujemy...
Hmm... cytując GaGa/Zielone Żabki...
"Pójdziemy do parku, będziemy się kochać..."
:):):)...
Skąd w nas tyle szczęścia...?
"Nikt na świecie nie ma takich spodni jak ja..." :)
OdpowiedzUsuńZłamane żebro na koncercie? Ojej, niezły koncert musiał być. Ja to zawsze na piszczelach cierpię najbardziej :(
Zazdroszczę Wam tego szczęścia, u mnie ostatnio chroniczny brak czasu i mało powodów do szczęścia, dlatego czekam na pierwszy wolny dzień, żeby się doładować. Chociaż w sobotę przestopowałam pół śląska, a taka pogoda była, że mi się od razu humor poprawił :)
Pozdrawiam!