Kiedy skończył się woodstock? Spoglądamy na kalendarz... 6 sierpnia. Wyjechać, w pierwszej wersji do Hiszpanii, mieliśmy zaraz po woodstocku. Czyli blisko miesiąc temu.
A my ciągle tutaj jesteśmy!
Po woodstocku okazało się, że moja noga jednak wciąż nie jest w stanie nigdzie iść. Zrobiliśmy sobie więc kilka dni leczenia nogi. Stwierdziliśmy, że zmienimy jednak nasz cel, czyli 800km drogę pieszo do Santiago, bo mimo, że z nogą było już w miarę ok, to nie na tyle ok, żeby trasę tą w ten sposób, tą nogą, pokonać. I kiedy już byliśmy jedną nogą (ja tą drugą) w drodze, spakowaliśmy nawet totalnie plecaki, po wizycie z Eweliną na basenie w Goerlitz, całej naszej trójce powyskakiwały... czyraki! Jeśli nigdy nie mieliście z tym czymś do czynienia - zalecamy nie mieć! I nie odwiedzać niemieckich basenów! ;) Godziny przeleżane z bólu i ciągła mantra - dezynfekcja, smarowanie, opatrunek, zmiana opatrunku, dezyfekcja, smarowanie, opatrunek, dezynfekcja... i tak w kółko przez blisko tydzień. I ból nie do opisania! I kiedy pozbyliśmy się przyjaciół czyraków... nie, nawet żartem nie nazywajmy tego tak. Kiedy pozbyliśmy się czyraków, spakowaliśmy się jeszcze raz na dobre, wyjechaliśmy nawet, ale po drodze zajechaliśmy na chwilę do Oławy, bo moja (Przemo) mama koniecznie chciała się z nami zobaczyć. Mieliśmy tu spędzić jedno popołudnie i rano jechać. Kto zgadnie co się stało dalej?:)
Wyskoczyliśmy tego popołudnia na basen, bo było 35'c. Wieczorem wszystko zaczęło mnie boleć, a w nocy dostałem gorączki. Przez 48h ciągle walczyliśmy z 40'c gorączką, a w poniedziałek lekarz przepisał mi antybiotyki, do brania przez tydzień i z uwagi na antybiotyk, zakazem wychodzenia na słońce.
I niby na miejscu, ale całkiem przyjemnie mijał nam czas. Większość czasu spędziliśmy, czując się jak ryby w wodzie... w wodzie:). Nigdy chyba nie pływaliśmy tyle co w te wakacje:). Masa pysznego gotowania (ostatniej nocy zrobiliśmy dahl z ryżem i chapati - ach, małe Indie!), ostatnio nawet kilka dni na działce, bo lepiej na działce w cieniu - skoro nie wolno na słońcu - niż w murach, skoro tak piękna pogoda tegorocznego sierpnia:)
I tak dotarliśmy do dziś, czyli do 4 września. W nocy biorę ostatni antybiotyk i rano mamy zamiar już sobie jechać. O ile nic się nie wydarzy dzisiejszej nocy...
Tak się z tym wszystkim obsunęliśmy, że i nigdzie daleko nie będziemy uciekać. Jeździliśmy już bardzo daleko, teraz może przyszła pora na te bliższe okolice. Jedziemy poznać trochę bardziej Polskę:) ...i może jakieś okolice;). Czy ktoś poleca jakieś miejsce warte odwiedzenia?;)
A my ciągle tutaj jesteśmy!
Po woodstocku okazało się, że moja noga jednak wciąż nie jest w stanie nigdzie iść. Zrobiliśmy sobie więc kilka dni leczenia nogi. Stwierdziliśmy, że zmienimy jednak nasz cel, czyli 800km drogę pieszo do Santiago, bo mimo, że z nogą było już w miarę ok, to nie na tyle ok, żeby trasę tą w ten sposób, tą nogą, pokonać. I kiedy już byliśmy jedną nogą (ja tą drugą) w drodze, spakowaliśmy nawet totalnie plecaki, po wizycie z Eweliną na basenie w Goerlitz, całej naszej trójce powyskakiwały... czyraki! Jeśli nigdy nie mieliście z tym czymś do czynienia - zalecamy nie mieć! I nie odwiedzać niemieckich basenów! ;) Godziny przeleżane z bólu i ciągła mantra - dezynfekcja, smarowanie, opatrunek, zmiana opatrunku, dezyfekcja, smarowanie, opatrunek, dezynfekcja... i tak w kółko przez blisko tydzień. I ból nie do opisania! I kiedy pozbyliśmy się przyjaciół czyraków... nie, nawet żartem nie nazywajmy tego tak. Kiedy pozbyliśmy się czyraków, spakowaliśmy się jeszcze raz na dobre, wyjechaliśmy nawet, ale po drodze zajechaliśmy na chwilę do Oławy, bo moja (Przemo) mama koniecznie chciała się z nami zobaczyć. Mieliśmy tu spędzić jedno popołudnie i rano jechać. Kto zgadnie co się stało dalej?:)
Wyskoczyliśmy tego popołudnia na basen, bo było 35'c. Wieczorem wszystko zaczęło mnie boleć, a w nocy dostałem gorączki. Przez 48h ciągle walczyliśmy z 40'c gorączką, a w poniedziałek lekarz przepisał mi antybiotyki, do brania przez tydzień i z uwagi na antybiotyk, zakazem wychodzenia na słońce.
I niby na miejscu, ale całkiem przyjemnie mijał nam czas. Większość czasu spędziliśmy, czując się jak ryby w wodzie... w wodzie:). Nigdy chyba nie pływaliśmy tyle co w te wakacje:). Masa pysznego gotowania (ostatniej nocy zrobiliśmy dahl z ryżem i chapati - ach, małe Indie!), ostatnio nawet kilka dni na działce, bo lepiej na działce w cieniu - skoro nie wolno na słońcu - niż w murach, skoro tak piękna pogoda tegorocznego sierpnia:)
I tak dotarliśmy do dziś, czyli do 4 września. W nocy biorę ostatni antybiotyk i rano mamy zamiar już sobie jechać. O ile nic się nie wydarzy dzisiejszej nocy...
Tak się z tym wszystkim obsunęliśmy, że i nigdzie daleko nie będziemy uciekać. Jeździliśmy już bardzo daleko, teraz może przyszła pora na te bliższe okolice. Jedziemy poznać trochę bardziej Polskę:) ...i może jakieś okolice;). Czy ktoś poleca jakieś miejsce warte odwiedzenia?;)
No to w koncu znalazlam - blog mlodych, radosnych i pozytywnie nastawionych do zycia osob, ktore pewnego dnia zawitaly do mnie do Torunia i ktore mialam przyjemnosc goscic:)! Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia:)! Monika
OdpowiedzUsuń